Spirala I - Barwy metafizyczne

Spis wierszy

 

1          Jeśli zacząłeś szukać po omacku Azji

2          W zupełnie ostrym, w tym przerażającym świetle

3          Przybądźcie migotliwe kwiaty, radosne i niezagładne

4          Gdy się zanurzam w milczeniu

6          Liść drzewa blaszanego

7          Dobrze jest widzieć nocą Cień drzewa

8          Ale przyjdą, tak, przyjdą bohaterowie

9          ― Psy podchodzą do okien opustoszałej lodowni

12        ― Na liściach igra bogopochodny promień

14        ― Znam zwiewne morza

15        ― Moi bogowie skrzą się na mych oczach

17        ― Pewnej niespodziewanej nocy rozpisałem

18        ― Ja, poeta, pojąłem ziemską kobietę

20        ― Iskra przebiega rozżarzone włókno

21        ― Obojętność tego nieba

24        ― Gałąź bezlistna puka do okna

25        ― Nie było Człowieka, jest tylko legenda

26        ― Światło wsącza się w piasek

27        ― Zaprawdę, tak było, zwinąłeś niebo i ziemię

30        ― W otwarciu się na Boga, w otwarciu się na ludzi

31        ― Jest Dobro, które zabija i ożywia

32        ― Panie, czyś rzekł: rację mają ci, których poraziłeś

33        ― Lęgną mi się w głowie wiersze

34        ― Zmartwiałe krzyże w mroku stoją

35        ― Pod dreszczem uśmiechu rosłem

37        ― Bóg lubi poetów

38        ― Ziemia dojrzewa niby owoc

39        ― W tych korytarzach poskręcanych

40        ― Kto to nam kazał widzieć Księcia

 

 

/ 1.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.

 

 

Jeśli zacząłeś szukać po omacku Azji,

która jest krajem pięknym, najpiękniejszej zjawy ―

to miraż ten, byłby największym przekleństwem,

gdyby nie  leżał czujny w wyciągnięciu ręki.

 

 

Śpiesz się, gdyż wpełza zwolna czas apokalipsy

i nawet boska Azja ulegnie wzgardzeniu

i śnieg przeczysty obsiądą robaczki,―

tylko wpierw porzuć mędrców wyleniałych,

którym wyłazi futro spod ogona.

Gdyż Azję trzeba samemu pochłonąć !

 

 

Wielki  był  przecież  czyn  krwawej  Granady

i rozszalałych herosów w śmiertelnych uliczkach,

ale najważniejsze ― to bosko zazgrzytać zębami :

i  historia  się spełni w sąsiednim wymiarze.

 

 

/ 2.

 

Z cyklu /Opętanie/.

 

 

W zupełnie ostrym,

w tym przerażającym świetle

widziałem ponad ―

to, co przenika:

unosi się światła słodki,

nieruchomy kontur

__________________________________________________

 

lecz to Jest wieczna niemożliwość krzyku,

i to jest pełzanie robaka.

 

Materia, zupełnie święta

w natchnieniu otacza

― to, co najprostsze.

Pokłony mnichów szkarłatnych

― to, co tajemne.

 

Taka jest wieczność w tym Dziwnym ―

rzecz już ostatnia, a ja to patrzę.

 

Więc cały wszechświat,

rtęć, zwój mózgowy,

wyszarp zastygły

jest tylko mózgiem

w tym ponadświetle.

 

Stąd nie uciekniesz w Ostatnią Ciszę ―          

w Ostatnią Ciszę wchodzisz bezskrzydły !

W  to  Światło, które jest czymś więcej

także od ludzi, ―

a to jest dziwne:

maszynka do ugniatania,

albo praojciec Dedal.

 

Więc widzę kontury

w tym boskim świetle,

widzę pojedynczo,

często się mylę ―       

tak staje się wieczność.

 

 

/ 3.

 

Z cyklu /Opętanie/.

 

 

Przybądźcie migotliwe kwiaty,

radosne i niezagładne ―         

spoiwo mięśni nasyconych

porządkiem kolorowej ryby.

 

 

I rozcięta płetwa na piasku

staje się ufnym łupem

metalowych powiek bohatera.

__________________________________________________

 

 

Ach, i przybądź jeszcze

wieczorne Miasto na wzgórzu;

miasto z promieni,

z jelit człowieka.

 

 

/ 4.

 

Z cyklu /Opętanie/.

 

 

Gdy się zanurzam w milczeniu

odruchem człekokształtnych ―

ja, maska zaśniedziała,

bryła o mianowniku chleba,―

to trybem przedmiotów,

nienapisanym rozdarciem,

gorączką drgającego oka ―

z niezrozumiałych wymiarów

ogarnia mnie opętanie.

 

 

Za oknem światło i drzewa

w spoconym zmierzchu

spełniają się widzeniem.

 

 

Przesyca się mur kolorowych dachów,

jak werble,

jak klasztorne dzwony.

 

 

Wybiegam więc w ciemność,

już zmarły,

― dwóch ludzi obok siebie ―

na rozdyszane przestrzenie,

zwane pożywkami aniołów,

i dziewcząt tańczących na słońcu,

pomiędzy niebem i niebem

na samej ziemi.

 

__________________________________________________

 

 

Na klatce sypie się tynk ―

i krzyżują się ulice,

biczownicy snują się natrętnie,

a każdy drży grozą swej apokalipsy.

Wracam ……..          

Lecz coś płacze mi w tamtych przestrzeniach.

 

 

/ 6.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.

 

Uwaga o odzyskaniu zmarniałych w historii dziewcząt.

 

 

Liść drzewa blaszanego

rozumnego od słońca

w przestrzeń tak lekką,

jak zmartwychwstanie kreta.

 

Sela

 

__________________________________________________

 

 

Lecz stoi nieodwołalnie

jezioro snów ocalałych;

w suchym łopocie chorągwi,

napuchłe od milczenia.

 

 

W rozbłysku stężałej tafli

serdeczne wezwanie Ryby: ―

zbawienie dziewcząt ―

przebrzmiałej Historii.

 

 

/ 7.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.

 

 

Dobrze jest widzieć nocą

Cień drzewa rozkrzyżowany

I Chrystusa  spowitego w historię,

 

 

bo na przeczystym śniegu Syberii

czeka już na nas tysiące nieśmiertelnych oczów ―

i tylko gdzieniegdzie wyrasta tajemnicza ziemia

będąca wstępem do metafizyki.

 

 

Więc chciałbym wziąć cię za rękę, przeciwko libido,

gdyż tutaj, można być tylko nieszczęśliwym bogiem

 

__________________________________________________

 

 

ale gdy przebrnę stopień skończonego zimna

powrócę do nich,

albo zawisnę na świętej pajęczynie

opuszczonego strychu,

gdzie czekasz na mnie zamknięta.

 

 

/ 8.

 

Z cyklu /Czas apokalipsy/.

 

 

Ale przyjdą ―

Tak. Przyjdą bohaterowie,

poeci — zamawiacze bogów,―

gdzie się zwija i rozpręża w konwulsjach

bankrutujące widmo słonecznego świata ―

na przeciw wszystkim gadającym pięknie

o jedno wycie przed czasem : Za Późno:  —

tej robaczliwej maszyny, która nie rozumie

zwykłego przemijania tysiąca pokoleń,

ze wszystkimi swoimi cudami zdechłymi.

 

 

Tylko się Ziemia zwija i rozpręża,

jak ogromna dżdżownica z wejrzeniem kobiety:

a to wypływa z tego, że nie wiemy

gdzie powstaje konkretne, ostre światło szczęścia ―

to samo w tym samym ― Człowieka Natury.

 

 

Więc morze i ziemia sprzyjają nam bardzo,

i spokój jest w każdym wiatrolistnym drzewie ;

ostatnie słowo wpisało się w Niego.

 

 

/ 9.

 

Z cyklu /Opętanie/.

 

 

Psy podchodzą do okien opustoszałej lodowni

i wilki mają także głodne, płaskie oczy

zawiązane na łańcuchach obroży swych mord.

Nigdy nie znajdziesz u nich subtelnej pomocy,

zwykłym się staje założenie Rzymu.

 

 

/ 12.

 

Z cyklu /Opętanie/.  Błogosławieństwo o kolorach.

 

 

Na liściach igra

Bogopochodny promień —

pochłania nas zwycięsko

nurt błogosławiony.

 

 

Niech was porazi błogosławieństwo

światłości  kremowo―różowej,

w ożywiającym tchnieniu

klarownie ciemne i szare,

niech was nawiedzi błogosławieństwo

przenikliwie niebiesko―stalowe ! ――

 

 

gdy rośnie nieobliczalnie ten pejzaż

utkany

z  b i a ł o ś c i,  z i e l e n i,  n a d z i e i ...

 

 

/ 14.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.

 

 

Znam zwiewne morza

i stalowe fale w natchnieniu oczyszczają brzegi.

Od krańca do krańca śniące rzeki

łagodnie przywracają zmarłych do istnienia.

 

 

Dobra jest Ziemia. I Ciemność. I Śmierć,―

albowiem przebaczenie wzięło się z Człowieka,

który pogardził sobą ... nie dźwięczną padliną,

wyniośle nie widzącą.―

W czas apokalipsy.

 

__________________________________________________

 

 

Którzy rozpięci na nieśpiewnych krzyżach,

z wyroków rzeczy włókna strawili na kamień,―

rzadko widzący boskość w zawiesistym świetle :

tak umniejszeni..., że Już w Doskonałość —

 

 

spadają głucho, nieprzytomnie. Do źródeł Rzeki.

Czy ?  do kolan Pana,—

niepowstrzymanie

we wzniosłość spowici

 

w dopowiedzianą

białość.

 

 

/ 15.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.  Zdarzenia.

 

 

Moi bogowie skrzą się na mych oczach

podmuchami złotego pyłu -

i przybywają

w dreszczu rozumnym

piękna

wszystkich owoców roku.

 

 

Idę i przechodzę bez goryczy

podniesiony słodkim przeczuciem

gdyż najdzielniejsi z nich.

i najdobrotliwsi

o prześwietlonych promieniami ciałach

są mymi przyjaciółmi.

 

 

Łączymy się znów, w korowodzie

spojrzystych powiewów

Ducha Ziemi,

poddającego nam

radośnie,

już wyzwoloną od niedoskonałości,

upragnioną materię

i historię ludzką …

 

__________________________________________________

 

 

Lecz zanim skończył pisać swój wiersz

został porwany

do sprzyjających mu zawsze

Nowych Ogrodów,

aby był żywym świadkiem

nadziei.

 

 

/ 17.

 

Wiersze Nowe.  Obecność.

 

 

Pewnej niespodziewanej nocy

rozpisałem

osiem metafizycznych wierszy

ze światłości uczuć.

 

 

Kładłem się spać późnym świtem

więcej niż szczęśliwy,

więcej niż zmęczony,

mniej niż realny.

Ubłogosławiony.

 

 

/ 18.

 

...

 

Ja, poeta

pojąłem ziemską kobietę.

Ja ,  poeta ,  nie  jestem wielki.

Jestem rękawem bluzeczki,

którą włożyła do ślubu .

 

 

/ 20.

 

Z cyklu /Opętanie/.

 

 

Iskra przebiega rozżarzone włókno.

Z ciemności wołam do Ciebie ostatniej.

TakTakTak czerwona kropelka.

Tak wszyscy jesteśmy Ilse Koch.

 

 

/ 21.

 

Wiersze Nowe. Wspomnienie.

 

 

Obojętność tego nieba

Złotożółtych punkcików,

Jego spokój i chaos,

pozaludzkie,

zawijają na nicość

moją walkę ostatnią :

tryumfu śmierci

i chwały umierania.

 

 

Pozostanę nędznie,

wydziedziczony,

przy statystyce

zgonów,

wypędzony z Edenu

nieistniejącego już bohaterstwa ;

w nikczemnej apatii

Kosmosu,

w strukturze

nie współdusznej.

 

 

/ 24.

 

Horyzont ujawniony.  Wersja I.

 

 

Gałąź bezlistna puka do okna,

wyjdź.

Wypluj dyszące snem przestrzenie,

odkopnij sen.

Spójrz, Boga więcej nie ma,

zostałeś sam.

Już Ziemia jest prosta i naga,

wstań.

 

 

Teraz, bezlistny kontur Prawdy,

jej wyleniały grzbiet,

gdy jest co jest

na widnokręgu

z odwagą

śledź.

 

 

/ 25.

 

Z cyklu /Czas apokalipsy/.

 

 

Nie było Człowieka.

Jest tylko legenda o Człowieku.

Nie ma upiornie zwisającej ręki.

Nie było cudu nad Wisłą.

Nie ma człowieka, nie ma.

Mózg ―――――――――――

Jest.

 

 

/ 26.

 

Zgorzel miłości.

 

 

Światło wsącza się w piasek,

dzwony biją,

na łąkach trawy zdeptane,

czas nasz przeminął.

 

 

Zapach miłości uleciał,

o ratunek wołam,

zgorzel pustki trwa wiecznie,

nikt nam pomóc nie zdoła.

 

 

/ 27.

 

Wiersze Nowe. Przejście.

 

 

Zaprawdę, tak było.

(Zwinąłeś niebo i ziemię jak kartę)

i poraziłeś nas słusznie obrzydzeniem.

 

 

I poznaliśmy (wtedy),

żeś tylko Ty nie jest obrzydły,

Ty sam,

i co jest w Tobie, o Boże.

 

 

/ 30.

 

Wiersze Nowe. Przejście.

 

 

W otwarciu się na Boga,

w otwarcia się na ludzi.

pozbyłem się wszelkich granic:

zasieków,

murów

i kręgów.

 

 

I tak

zanieistniałem

nie było mnie więcej

widać.

 

 

By nie zaciemniać

Im poznania

obdarłem się ze skóry

i za skóry jeszcze.

 

 

Trwam prosty i śnięty

na mękach

niewymownych,

nie widzę nic.

 

 

/ 31.

 

Wiersze Nowe.  Przejście.  Ostateczność.

 

 

Jest Dobro

które zabija i ożywia

 

 

Jest Piękno

przeklęte,

które eksplodując dławi

jakby bez tchu, nieobliczalnie:

Nowe, chwalebnie zmartwychpowstanie.

 

 

Jest człowiek

jak wrota żelazne kłamliwych korzyści;

 

 

aż poza śmierć posłuszny swemu,

chytro krnąbrny i zwalisty

 

gad Ziemi pełzający.

 

__________________________________________________

 

 

Jest BÓG.  Niesłychany.

 

 

/ 32.

 

Wiersze Nowe – przejście

 

 

Panie, czyś rzekł :

rację mają ci, których

poraziłeś.

i szczątki zniosłeś

w wieczne potępienie ?

 

 

Mówię: obyś tak był

jak nie jesteś.

 

 

Ale już dość.

Wystarczy szeleścić.

 

 

/ 33.

 

...

 

Legną mi się w głowie wiersze,

do których wy wszyscy tęsknicie;

rzadko je piszę, już bez miłości

żyję ze słusznej bo negacji Prawdy.

 

 

/ 34.

 

Z cyklu /W innym wymiarze/.

 

Zmartwiałe krzyże

w mroku stoją,

szepczą modlitwy

kamienne tablice.

 

 

W skupionym jęku dźwigania,

w milczeniu, poprzez wzbierającą ziemię,

do światła ostrego ;  do światła,

jak ćmy mądre i natchnione

wytryskujące w klarowne niebo.

 

 

/ 35.

 

Z cyklu /Opętanie/. Czas nocy.

 

 

Pod dreszczem uśmiechów

rosłem,

płomienistym cieniem

nawołującej

z dali

tęsknoty mych bogów,

w pryzmie powietrza

filtrującego światło

Nowego Kraju,

nigdy nie rozpoznanym

dla oczu obcych

bo, nie z gołębicy

zarannych Ogrodów

 

lecz skrzydło nocy napełzło

mroczniejsze niż Kosmos

i zostawiło mnie samemu sobie,

opuszczonego na Ziemi.

 

 

/ 37.

 

Na dzień pierwszego czerwca.

 

Bóg lubi poetów

i tylko na ich grzechy

jak na dzieci

patrzy ze zmarszczonym uśmiechem.

 

 

/ 38.

 

Z cyklu  /W innym wymiarze/.

 

 

Ziemia dojrzewa niby owoc,

Bóg zerwie go łaskawie

w świetle promiennych tak /łask/

i Nowym,

__________________________________________________

 

co wypowiedzieć nie potrafię

i przez łzy …………………....................................................

__________________________________________________

 

 

Jesteśmy tu, wzięci z Światłości,

w Światłość się mamy obrócić .

 

Hosanna.

 

 

/ 39.

 

Z cyklu  /Książę/.

 

 

W tych korytarzach poskręcanych,

z wszelkiej radości oskrobanych,

 

 

w obliczu rzeczy z udręczenia śniętych,

pośrodku światów skłębionych choć świętych

 

 

osaczony boleścią, pełen nieistnienia

Nowe Życie wieszcząc stworzeniu,

ja, król, błazeński bo niewinny

 

 

uległem w nędzy zniszczeniu.

 

 

/ 40.

 

Książę.  I.

 

 

Kto to nam kazał

widzieć Księcia,

a później w Niego wierzyć,

i później płakać po Nim?